Karl Walker: Pieniądz w biegu historii
(wyciąg)
Tytuł oryginału „Das Geld in der Geschichte”
15.11.2010, aktualizacja 07.04.2012
Spis tresci
O MONETACH U GREKÓW
O OBROCIE PIENIĘŻNYM U RZYMIAN
BARBARZYŃCY I PIENIĄDZE
PRZEBUDZENIE OBROTU PIENIĘŻNEGO
BRAKTEATY – PIENIĄDZE ŚREDNIOWIECZA
RROZKWIT GOSPODARCZY W ŚREDNIOWIECZU
NIEZRÓWNANY ROZKWIT KULTURY
ROZWÓJ MIAST
HANZA NIEMIECKA
ZASIEDLENIE TERENÓW NA WSCHÓD OD ELBY
PRACA I DOCHÓD
JEŚĆ I PIĆ
ŻYCIE TOWARZYSKIE I LUKSUS W UBIORACH
RADOŚĆ ŻYCIA I OBYCZAJNOŚĆ
POCZĄTEK UPADKU
UTRATA MIARY
ZANIKAJĄCY POPYT – GROŹNE KONSEKWENCJE
DROGI FAŁSZOWANIA PIENIĘDZY
PIENIĄDZ W RENESANSIE
ZŁOTO I SREBRO Z NOWEGO ŚWIATA
ZAPŁADNIANIE GOSPODAREK NARODOWYCH
ZDOBYWANIE CZY HANDEL
WOJNY HANDLOWE I POLITYKA CELNA
JOHN LAW I JEGO PIENIĄDZ PAPIEROWY
ASYGNATY – PIENIĄDZE REWOLUCJI
DOPŁYW PIENIĄDZA I WZROST LUDNOŚCI
OD WALKI O ZŁOTO DO PIERWSZEJ WOJNY ŚWIATOWEJ I DO INFLACJI PIENIĄDZA
POWRÓT DO DAWNEJ GRY
PODSUMOWANIE
WYKAZ LITERATURY
O MONETACH U GREKÓW
Nie ma w historii ludzkości żadnej wysoko rozwiniętej kultury, która
by nie bazowała na równie wysoko rozwiniętym podziale pracy. Dopiero
podział pracy umożliwia w końcu uwolnienie ducha od troski o potrzeby dnia
następnego i na budowę czegoś wielkiego, i czegoś so można pozostawić następnemu
pokoleniu. Podział pracy wymaga z kolei wymianę produktów i usług,
w wysokim stadium też rozwiniętego handlu.
W zamierzchłej przeszłości mógł handel powstać z podarunków
i ich przyjmowania, jak to jeszcze dzisiaj spotyka się u prymitywnych ludów
naturalnych i dzieci. Prawdziwy charakter tego „obdarowywania” wyraża się
w niepisanym prawie, że te wymieniane prezenty mają równą wartość.
Że Glaukus podarował swemu gościowi Diomedesowi złotą zbroję w zamian za
żelazną, został za to zganiony przez twórcę Iliady, iż Zeus „go zmysłów
pozbawił”.
Wszelako wydaje się jednak, że ten handel się w starożytności odbywał dość
wzorowo. Tak pisze Herodot na przykład o relacjach Kartagińczyków:
„... ot była także ziemia libijska jeszcze za Słupami Heraklesa (= Cieśniną
Gibraltarską). Jak tylko tam dotarli, wyładowali swoje towary, po czym powrócili
na swe okręty i zapalili wielki ogień. Jak tubylcy zobaczyli dym, przybyli
na brzeg i złożyli złoto jako zapłatę za towary i oddalili się, Kartagińczycy
wyszli z powrotem na brzeg żeby obejrzeć zapłatę, jeśli było dosyć złota
za te towary, to wzięli złoto i wrócili do domu; jeśli było
niedość zapłaty, to wrócili na pokład i odczekali. Wtedy przyszli
drudzy z powrotem i dołożyli nieco złota, aż Kartagińczycy byli zadowoleni.
Nikt wszelako nie usiłował drugiego oszukać, bo jedni nie ruszyli złota wcześniej,
aż towary zostały w pełni zapłacone, ani drudzy nie ruszyli towarów,
aż pierwsi złoto zabrali. ”. (patrz Rob. Eisler: "Das Geld" - "Pieniądz",
strona 49.)
To mógł być jeszcze prawdziwy handel wymienny. Aczkolwiek jest tam
mowa o złocie, ale nie o pieniądzu w późniejszym znaczeniu tego słowa.
Wymiana różnorakich produktów zawsze o tej samej wartości,
jest zadaniem nie do rozwiązania. Wszelako to zadanie odpowiada potrzebie
i w efekcie jest uzasadnionym, niezbędnym jest znaleźć jakieś rozsądne rozwiązanie.
To rozwiązanie znalazł człowiek i je rozwinął w dziwacznej rzeczy, która
nazwał „pieniądzem”. Od najdawniejszych czasów służyły rozmaite rzeczy
jako pieniądz, które niesposób dzisiaj jako pieniądz traktować;
bydło, muszle, skóry, niewolnicy, rożnego rodzaju metale były w pewnych
czasach akceptowane nie ze względu na ich bezpośrednią przydatność użytkowa,
tylko z tej racji, że dawały możliwość dalszej wymiany za rzeczywiście pożądane
rzeczy. W ten sposób stały się ogniwem pośrednim w handlu, który
pośredniczy w wymianie, pieniądzem. Że metale szlachetne bardzo szybko wysunęły
się na czoło, rozumie się samo przez się. Już u Asyryjczyków i Egipcjan
były to kawałki złomu srebrnego, które były niczym innym jak tyko
kawałkiem odlewu, ze stopionego i do wody lanego metalu. Stąd prowadziła
prosta droga do formowania metalu w jakiejś stałej formie; pręty, pierścienie,
sztabki, sztabki z pieczęcią, bite monety, które kolejno nastąpiły.
W historii monet uważa się Lidyjczyków za wynalazców
monet. Ich monety były wykonane z stopu złota i srebra. Wyjątkowo wydajne
kopalnictwo złota Lidyjczyków stanowiło podstawę mitycznego bogactwa
króla Krezusa, który żył w 6 wieku przed Chrystusem, ale już
wtedy posiadał w swoim kraju wysoko rozwinięty system pieniężny.
Gdzie tylko pojawił się pieniądz, rozbudzały się śpiące siły nowego jak za
dotknięciem czarodziejskim, otwierały się niepodejrzewane źródła pomyślności
i bogactwa, rozwijało się rzemiosło i sztuka, człowiek wznosił się ponad
potrzeby dnia codziennego i zabierał się za dzieła, które przetrwały
wiele pokoleń. Gdzie tylko pieniądz znowu zniknął, tam rozpadała się budowla
kultury, bo zniknął fundament podziału pracy.
Gdzieś w połowie 7 wieku starej ery bito w Mykenach pierwsze w Grecji monety.
Odtąd nie trzeba było sprawdzać i ważyć srebra kupców, od tego czasu
można było płacić i rozliczać za pomocą gotowych wytłoczonych sztuk metalu.
Do tego czasu było też w Grecji bydło najczęściej używanym środkiem wymiany,
pieniądzem. W wierszach Homera jest jeszcze moneta nieznana, z tego względu
są wszystkie wartości mierzone w wołach – złota zbroja Glaukosa miała wartość
100 wołów; a Laertes płaci za Eurikleię 20 wołów (patrz
f. Müller-Lyer: "Phasen der Kultur" - "Fazy kultury", München 1929,
s. 250ff). Córki były wówczas cenne, bo przynosiły woły, kiedy
znalazły męża; przeciwnie synowie, z nimi były związane wydatki.
Wynalazek pieniądza ułatwił handel i temu ułatwieniu należy przypisać rozkwit
wyspecjalizowanej produkcji w Grecji; tymi impulsami, których źródłem
był rozkwit handlu, było wspierane rzemiosło, sztuka i nauka.
Każdy lepiej usytuowany rzemieślnik w Atenach czy Koryncie zatrudniał w swoim
warsztacie pracowników zależnych, niewolników; nie było też
niczym niezwykłym, że ktoś zamożny przekazał jakiemuś niewolnikowi warsztat
albo sklep, aby ten pracował samodzielnie dla zysku swego pana albo
prowadził handel. Tak na przykład ojciec Demostenesa posiadał produkcje sztućców
i fabrykę krzeseł z 50-cioma pracownikami i z tymi przedsiębiorstwami zarabiał
tyle, że mógł pozostawić po śmierci 40 talentów srebra czyli
prawie 200 000 marek złotych. Kleon prowadził garbarnię, Hyperbolos fabrykę
lamp. Jest rzeczą jasną, że produkcja tego rodzaju wymagała, iż istniał zarówno
chłonny rynek wewnętrzny jak również rozległa sieć handlowa. Jednakże
siedziały ludy starożytne według słów Herodota „jak żaby dokoła stawu”
na wybrzeżu Morza Śródziemnego, co w naturalny sposób sprzyjało
handlowi. I ten handel z innymi ludami prowadził do powstania specjalnych
gałęzi produkcji. Milet, Kios (obecnie Gemlik) i Samos produkowały materiały
z wełny, dywany i kosztowne odzienie. Chalkis i Korynt eksportowały bron,
naczynia gliniane i biżuterię. W Tebach i na Sycylii siedzieli najlepsi konstruktorzy
wozów i Egina dostarczała galanterię.
Jeśli chodzi o system liczbowy w odniesieniu do monet, to kierunek nadawała
liczba 12 – która zdaje się nawet mieć swe znaczenie w porządku kosmosu,
podczas gdy semickie ludy handlowe liczyły w systemie dziesiętnym. Grecki
stater srebrny odpowiadał 12 obolom; obol był najmniejszą monetą. Wartość
pośrednią posiadała drachma, która powinna być najczęściej używaną
monetą w codziennym ruchu rynkowym; ta moneta miała wartość 6 oboli. Obok
statera srebrnego istniał tez stater złoty. Grosiści używali jako monetę
obiegowa minę, której wartość – tzn. wage srebra – odpowiadała 60-ciu
drachmom; 60 min stanowiły jeden talent.(*)
Pod wpływem Fenicjan i Syryjczyków miano później ustalić wartość
miny na 100 drachm; wszelako poza tym pozostano przy podziale dwunastkowym,
tak że liczba 60 (polska kopa, uwaga tłumacza) – która się daje podzielić
bez reszty przez każdą liczbę od 1 do 6 – zachowała dominujące znaczenie.
Według dzisiejszych pojęć musiała być bardzo wysoka siła nabywcza ówczesnego
pieniądza. Solon zamienił drakońskie kary, które do jego czasu (640
– 559 p.n.e.) musiały być opłacane w owcach i wołach, na kary pieniężne,
przy czym za owcę policzył 1 drachmę, za woła 5 drachm. Nic dziwnego, że
ten nowy pieniądz, w którym się własność i bogactwo koncentrowały
w najbardziej ruchomej formie, cieszył się ogólnym uznaniem.
Jednakże ta gospodarka pieniężna miała tez swoja ciemną stronę; z tymi usługami,
które pieniądz ludziom oddawał, wplątał ich coraz silniej w zależność.
Im bardziej odważymy się wciągnąć w specjalizację czynności produkcyjnych,
tym bezwzględniej jesteśmy zależni od pośrednictwa pieniądza w wymianie wytworów,
i tym głębszy jest nasz upadek, kiedy pieniądz odmówi swoich usług.
Już doszło do tego, że nawet prowadzenie wojny było uzależnione od pieniądza.
W wojnie przeciwko Fenicjanom (Kartagińczykom) dała małżonka Gelona
Damarete przetopić swoją srebrną biżuterię na pieniądze i bogate mieszkanki
Syrakuz poszły jej śladem. I po wywalczonym zwycięstwie dała też kosztowny
trybut, otrzymany od Kartaginy za łagodne traktowanie jeńców, przetopić
na monety. Z tego powstały wspaniałe dekadrachmy (dziesiętne, przypis tłumacza),
które w zwierciadle sztuki menniczej dają jasny obraz wysokiej kultury
Grecji (patrz. „Die schönsten Griechenmünzen Siziliens”,Insel-Bücherei
Nr. 559 - „Najpiękniejsze greckie monety z Sycylii ”)
Grecy nie byliby ludźmi, gdyby przez ich wzrost nie stali się pyszni
i bez miary. Jako że za pieniądze można było kupić wszystkie bogactwa świata,
najpiękniejsze szaty i najbardziej wyszukane rozkosze, zostali ci naiwni
ludzie tej wczesnej kultury wręcz porwani przez zachłanność. Rolnicy greccy
sprzedawali ich zbiory, pozbywali się wszystkich zapasów, żeby tylko
zdobyć pieniądze; zaczęło się zadłużanie ziemi uprawnej. „Kamienie fantowe
więziły ciemne pola matki ziemi” słyszymy skargę Solona. Za pożyczkę pieniężna
trzeba było płacić 36 procent odsetek. Rozpoczął się socjalny rozpad; kto
raz znalazł się w potrzebie, ten szybko przepadał w zależność od wierzycieli
i niewolnictwo, kiedy po innej stronie rosło bogactwo.
Wkrótce tłoczył się w miastach zubożały lud, który musiał być
na koszt państwa żywiony zbożem i zabawiany w teatrze. Dwukrotnie w ciągu
jednego żywota ludzkiego zostali bogacze w Syrakuzach zmasakrowani, majątek
został na nowo podzielony i kwity dłużne spalone. Jednakże takie akcje nic
nie zmieniły w tym w ruch wprawionym procesie finansowej deformacji Grecji.
Przywóz zboża dla biednych i potrzeby luksusu bogatych spowodowały
razem stały odpływ pieniądza. Gdzieś w połowie 5-tego stulecia p.n.e. była
attycka tetra drachma (4 drachmy) najczęstszą srebrną monetą obiegową ówczesnego
świata; w tym czasie były również w Atenach bite jeszcze złote monety.
Ale zboże na chleb przychodziło z Egiptu i kosztowało pieniądze, a także
armie kosztowały pieniądze; a rozpad socjalny zniszczył rynek własny, podczas
gdy handel zagraniczny stal się pasywny i bezustannie połykał bezpowrotnie
srebrne drachmy i złote stetery.
Po smutnym zakończeniu wojny peloponeskiej polecił nowy rząd oligarchiczny
stracić 1500 swych najbogatszych obywateli i ich majątek skonfiskować, żeby
zapełnić kasę państwa. Jednakże wynik tego rozczarował; majątek ziemski tych
bogaczy nie dał się sprzedać, bo nie było nikogo więcej, kto miałby pieniądze.
I kto odważyłby się pokazać, że ma pieniądze, skoro musiał liczyć się z tym,
że zostanie zaliczony do bogaczy, którzy z racji swego bogactwa są
godni śmierci ? - Tak to zbiegły się dwie przyczyny razem, które to
wymiotły pieniądze z rynku:
Z jednej strony rzeczywisty odpływ pieniądza do kupców z dalekich
krajów, którzy dostarczali zboże na chleb dla ludu jak również
przyprawy i luksus dla ludzi zamożnych, i z drugiej strony spekulatywne oczekiwanie,
że nadejdzie jeszcze większy niedobór pieniądza i odpowiednio do jego
ogólnego pożądania stanie się jeszcze wartościowszym. Zawsze już miało
miejsce zjawisko, że jakaś rzecz akurat w takim momencie, w którym
była najbardziej pożądana, stała się rzadka w sposób rzucający się
w oczy – bo jej niedobór podnosił jej wartość.
Dla rynku i handlu, które są od obrotu pieniądza tak zależne, oznacza
zanikanie cyrkulacji pieniądza katastrofalne dławienie aktywności. Likwidację
podziału pracy nie można już było powstrzymać. Od dawna już naruszono
skarby świątyń; skarb świątyni w Delphi jest oceniany na 50 milionów
złotych marek – przy ówczesnej sile nabywczej potężna suma pieniędzy.
Jednakże ten bezustanny odpływ pieniądza – który wówczas ani
statystyczne a jeszcze mniej w jego działaniu można było ocenić – rozłożył
handel i wymianę. Rolnictwo zostało już wcześniej zniszczone; i teraz nadszedł
upadek handlu i rzemiosła. Cóż w tym dziwnego, jeśli naród,
który z wyżyn rozwiniętego podziału pracy stoczył się do prymitywnej
chłopskiej gospodarki zagrodowej, nie był więcej w stanie stworzyć czegoś
wielkiego ?
To może się wydać tragicznym, ale to jest bieg rzeczy, że ostrzeżenia mędrców
tak często niesłyszane i niezrozumiany przebrzmią. „Czcijcie Likurga”, woła
Pitagoras, „bo on przeklinał pieniądz, jako przyczynę wszelkich zbrodni!”
- Likurg był jedynym prawodawcą Grecji, który usiłował swoje państwo,
Spartę, ochronić przed zależnością od pieniądza; pieniądz Sparty był z żelaza,
które było hartowane w occie. Wszelako przez powiązanie z ogólnym
handlem była Sparta pomimo to wwikłana w ogólną zależność. Ten rozpad
porządku pieniądza zniszczył wspaniały rozkwit kultury greckiej.
Jedynie niewiele pokoleń później stali biedni pasterze kóz
bezmyślnie przed świątyniami swej wielkiej przeszłości i wyrywali z nich
kamienie, żeby tylko rozbudować ich własne skromne domostwo. Żyli znowu w
gospodarce naturalnej.
(*) drachma oznacza po grecku „wzięty”
i odnosiła się najpierw do jednostki wagowej, później obliczeniowej.
Różnice wagi czy wartości były określane w części względnie wielokrotności
drachmy; podwójną drachmę nazywano „didrachmon”, czterokrotną „tetrachmon”,
rzadko tylko bito ośmiokrotną drachmę, „oktodrachmon”, w przeciwieństwie
do dekadrachme, dziesięciokrotnej drachmy, która występowała
znowu częściej.
O OBROCIE PIENIĘŻNYM U RZYMIAN
Rzymianie poznali od Greków pieniądz metalowy. Początkowo ich najbardziej
rozpowszechnionym środkiem wymiany były woły. Jak około 600-tnego roku p.n.e.
tłoczyli swoje pierwsze monety, musiały nosić obraz wołu, żeby podkreślić
przeznaczenie pieniądza. Nawet nazwa tych bydlęcych pieniędzy przeszła na
ten nowy środek wymiany i przywarła do niego: Pecus = pecunia.
Rzym był pojętnym uczniem w dziedzinie gospodarki pieniężne, podziału pracy
i handlu, Rzym uczył się od Greków, Fenicjan i Kartagińczyków.
Jednakże ta zbieranina ludów, która zamierzała stać się osiadłą
na korzystnym wybrzeżu włoskiego półwyspu, była niespokojna i nieobliczalna.
Tak to stali się Rzymianie narodem wojowniczym. Podporządkowali sobie zwyciężone
plemiona, najpierw etruskie miasta państwa i w końcu też greckie miasta nadbrzeżne
na południu Italii. Ale nawet w tym czasie, jako że rzymskie panowanie w
dolnej Italii było zapewnione i decydująca walka z Kartaginą się rozpoczęła,
pozostała cywilizacji Rzymu nadal w początkowym stanie rozwoju tego chłopskiego
narodu z miedzianą walutą i gospodarką naturalnego zaopatrzenia państwa.
Nie dało się jeszcze rozpoznać, że tu kiedyś postanie kultura, która
opanuje świat.
Jeśli rozwój Rzymu w następnych latach miał charakter wzrostu wręcz
cieplarnianego, to przyczyną tego było głównie, że wojna szybciej
niż handel przyniosła magiczną potęgę pieniądza do Rzymu. Już po zdobyciu
Tarentu w roku 269 p.n.e. był w stanie Rzym tłoczyć monety srebrne ze zdobytego
w wojnie skarbu; a 62 lata później rozpoczął tłoczenie monet złotych.
...
BRAKTEATY – PIENIĄDZE ŚREDNIOWIECZA
Jeszcze jedną linię rozwoju pieniądza monetarnego można obserwować głównie
w południowo zachodniej części Europy odgraniczonej Dunajem i Renem z jej
sztuka wycinania stempli i tłoczenia monet, to w północnowschodnim
obszarze germańskim mamy do czynienia z inną linią rozwoju, inną techniką
odwzorowania i tłoczenia monet. Także ona wyszła ze sztuki złotniczej i miała
swą kolebkę w produkcji biżuterii z metalu.
Chodziło w tym przypadku o technikę tłoczenia ornamentalnych linearnych wzorów
wypukło na awersie i wklęśnie na rewersie w złotej, srebrnej albo miedzianej
blasze. Tego rodzaju wytwory noszono uprzednio jako agrafy do spinania szat,
jako ozdoby i wisiorki; znaleziska takich wyrobów pochodzą z czasowa
400 do 1000 roku p.n.e. W czasach porzymskich z kolei stosowano tę technikę
tłoczenia jakiegoś obrazu w cienkiej srebrnej albo złotej blasze także do
kopiowania monet. Istnieją egzemplarze – wszakże też w tej formie ale zaopatrzone
w uszko, służące jako biżuteria - które są zrobione z dwóch
odcisków monety, przedniej i tylnej strony monety. Wisiorek takiego
rodzaju, złożony z dwóch blaszek złotych (brakteatów), które
wtłoczone zostały na stara monetę rzymska jako rdzeń, przedstawia Schwarzkopf
w swej interesującej pracy o „Niemieckich brakteatach ozdobnych” ("Germanische
Schmuckbrakteaten") w tomie „Das Erbe unserer Ahnen” - „Dziedzictwo naszych
przodków” s. 467 (patrz też ilustrację nas stronie 19-tej).
Produkcja takich odcisków stanowi w porównaniu z trudnością
wycinania stempli naturalnie uproszczenie postępowania. Trzeba było jedynie
dokonać tłoczenia na jakiejś miękkiej podkładce, n.p. z ołowiu. Zwiększone
zapotrzebowanie na środki wymiany ze zwiększającym się stopniowo ruchem gospodarczym
przyczyniło się zgodnie z naturą rzeczy też do rozwoju sztuki menniczej także
na obszarze północnych ziem germańskich. Wyposażanie odcisku w uszko
stało się zbytecznym, jako że moneta przechodzi z rak do rak i nie jest noszona
jako ozdoba na szyi. Tak to pojawiły się około połowy dwunastego wieku w
Skandynawii za panowania duńskiego króla Swena Grade jednostronnie
tłoczone monety blaszane, które później zostały nazwane „Brakteaty”
- od lac. bractea = cienka blacha (patrz Schwarzkopf jak wyżej s. 469).
Rzeczywisty rozwój gospodarki pieniężnej brakteatów jest poza
tym jednak czysto niemieckim zjawiskiem; początki nordyckie zanikły, nie
osiągnąwszy żadnego znaczenia.
Pierwsze tego rodzaju monety bito w biskupiej mennicy w Magdeburgu. Według
nowszych badan prof. dr. Artura Suhle zaczął arcybiskup Magdeburga Hartwig,
który rządził w latach 1079 do 1102, tłoczyć tylko z jednej strony
fenigi srebrne, które stały się w tym czasie dość cienkie i szerokie,
aby dało się na nich odcisnąć duży wzór. Jednakże dopiero arcybiskup
Wichmann z Seeburga, który w 1152 osadzony został przez Barbarossę
w Magdeburgu, doprowadził ten rodzaj tłoczenia monet w arcybiskupstwie do
niespotykanego rozkwitu.
Kiedy się ta metoda bicia monet w Niemczech rozpowszechniła, minęło już 300
lat od reformy systemu monetarnego Karola Wielkiego. W ciągu tych stuleci
zostało cesarskie prawo bicia monet przyznane przez następców Karola
Wielkiego, począwszy od Ludwika Pobożnego, niezliczonym królom, książętom,
hrabiom, biskupom, zarządcom, klasztorom i miastom. Z tego powstał naturalnie
bardzo zróżnicowany obraz reguł menniczych, przy czym od 11-tego wieku
posiadacze prawa bicia pieniędzy mogli zmieniać zarówno wizerunek
jak też nazwę i stempel.
Już w tym czasie, to znaczy jeszcze przed pojawieniem się brakteatów,
było przyznanie prawa bicia monety motywowane interesami fiskalnymi. Ci,
którym przyznano prawo bicia monety, mieli za to oddawać opłaty, które
w trakcie bicia monety przez ściąganie tzw. „Senioratu” czy przez „Wymianę”
monet osiągali.
Z wprowadzeniem brakteatów w czasach Hohenstaufów uproszczono
częściowo technikę bicia monet; co prawda już przedtem bito tzw. „cienkie
fenigi”, które miały wizerunek na obu stronach, który przy
tym stał się dość niewyraźny, bo stemple rewersu wycisnął się na awersie
i go zniekształcał, jak też odwrotnie.
Wykonywanie monet przypadało jak dotychczas mistrzom menniczym, którzy
ciągnąc po kraju przybywali na dwory książąt i biskupów i mniejszych
posiadaczy prawa bicia i tam służyli ich sztuką. Poza tym były też liczne
mennice cesarskie, z których wiele pielęgnowały aktualne techniki
bicia monet.
Bicie monet bez cesarskiego przywileju było, niezależnie od hojności, z jaką
udzielane było prawo bicia monet wielu uprzywilejowanym, było karane według
średniowiecznego kodeksu prawa bardzo surowo odrąbaniem reki.
Z drugiej strony naturalnie, że te w technice brakteatów wykonane
cienkie monety z blachy srebrnej były w obiegu mniej trwałe, aniżeli grubsze
monety obustronnie tłoczone. Aby zagwarantować przewidzianą prawem ilość
srebra w takiej monecie, wykonywano taką monetę o większych rozmiarach. Spotyka
się brakteaty o średnicy prawie 5 cm. Można je było w razie potrzeby przełamać
albo przeciąć i w ten sposób otrzymać mniejsze wartości.
Z takich to względów i także wskutek szybkiego ich zużywania się,
co taki pieniądz cierpiał w obiegu, powstała widocznie konieczność stałego
dodatkowego bicia monet. Mistrzowie menniczy mieli w ten sposób swoje
„tworzenie miejsc pracy”, jak by się to dziś powiedziało. To dodatkowe bicie
monet należało wykonać nie tylko z produkcji nowo powstałych kopalni srebra
w Harcu, Alzacji, w górach Tyrolu i w Czechach, ale także z wycofanych
monet, które przewidziane zostały do ponownego bicia.
Że przy wydaniu nowych monet stare zostały wycofane z obiegu dla odzyskania
materiału na monety i że nowe były wymienione z pewną redukcją, to
jest bardzo stary zwyczaj. W swoim słowniku wiedzy o monetach wymienia
baron Friedrich von Schrötter, że coś takiego praktykowano już
w starożytnym Rzymie (patrz jak wyżej s. 440), i prof. A. Suhle cytuje w
swej pracy „Die deutschen Münzen des Mittelalters” - „Niemieckie
monety w średniowieczu”, że Karol Wielki w kapitularze (dekrecie) z Mantui
anno 781 z jego nowym podstawowym porządkiem systemu monetarnego zabronił
przyjmowania starych fenigów (patrz jak wyżej s. 22)
Według średniowiecznego prawa monetarnego, które zostało ujęte szczególnie
w „Sachsenspiegel” („Zwierciadle saskim”), - najstarszym i najważniejszym
nimieckim kodeksie prawnym, napisanym przez Eike von Repkow w 1220 roku po
łacinie, później jeszcze w mowie dolnosaksońskiej i po większej części
z „Sachsenspiegel” przejętego dla południowo-zachodnich Niemiec – było dozwolonym
zmienić monety, „jeśli przychodził nowy władca”. Z okazji takiej zmiany panującego,
czy to ze względu dziedzictwa po śmierci jakiegoś księcia czy hrabiego, czy
w wyniku walk o władzę między wielkimi, był według prawa „Renovatio Monetarum”
zwyczaj, ogłosić wymianę monet znajdujących się w obiegu i przy pewnej redukcji
wymienić je za nowe monety.
Po wprowadzeniu mniej trwałych brakteatów okazało się, że także częstsze
wymiany monet są uzasadnione, aniżeli jedynie z okazji zmiany rządu.
Kulischer pisze, że w Polsce przeprowadzano te "revocationes", "innovationes"
albo "mutationes" cztery razy w roku – że były też nakazy, które przewidywały
do każdego jarmarku nowe pieniądze. Bernard z Anhaltu, syn Albrechta Niedźwiedzia,
który na drodze wojny i dziedzictwa otrzymał Havelland i używał
tytułu „Margrafa Brandenburgii” dokonał w ciągu 32 lat panowania prawie sto
bić monety. W Wiedniu było w ciągu 150 lat prawie tyle samo rożnych fenigów
wiedeńskich. Cesarz Fryderyk II, wnuk Barbarossy, włączył po śmierci ostatniego
Babenbergera księstwo austriackie w skład rzeszy Staufow i w Wiedniu kontynuował
tradycje fenigów babenbergerskich i bił odtąd brakteaty cesarskie.
Znane są ponad 70 rożnych tłoczeń monety po arcybiskupie Wichmannie z Magdeburga;
arcybiskup Wichmann był widocznie pierwszym, który wycofał własne
monety, chociaż według reguł prawnych Sachsenspiegla wymiana monet powinna
następować jedynie po zmianie władcy. Pod jego władzą przeprowadzano wymianę
monet dwa razy w roku, w 4-tą sobotę postu przed Wielkąnocą i
15-tego sierpnia w święto Wniebowstąpienia Najświętszej Marii Panny; te terminy
były prawdopodobnie terminami targów. Za 12 stare fenigi dawano każdorazowo
9 nowych fenigów. O tym ile pieniędzy przynosiły te wymiany monet
można sobie wyobrazić, jeśli przytoczyć, że arcybiskup Wichmann był
zobowiązany lata całe odprowadzić do skarbu katedralnego z tytułu „moneta
Magdeburgensi” rocznie 236 marek srebra – „kolońska marka” odpowiadała 233
albo 240 denarom. To było każdorazowo ponad 56 000 srebrnych fenigów!
Ta metoda arcybiskupa Wichmanna szybko się rozpowszechniła; wkrótce
bili takie monety biskupi z Halberstadtu i Hildesheimu, Askańczycy
i Welfowie, landgrafowie turyngeńscy, - w tych czasach, kiedy zbudowano
Warburg – jak też liczne opactwa i miasta. Do najładniejszych egzemplarzy
z tych czasów zalicza się fenigi Stefana z Halbstadtu, które
na pewno niemało wniosły do finansowania słynnej ściany chóru (Chorschranke)
w halberstadtskim „Liebfrauenkirche”-kościele w 12-tym wieku. Także cesarskie
miasta Barbarossy biły takie „brakteaty”, te cienkie, łamliwe i łatwe do
podzielenia monety,wszelako dopiero w czasach późniejszych nazwano
je w ten sposób. (*)
W krajach brandenburskich było we zwyczaju według świadectwa Lischin von
Ebengreuth („Grundriß der Münzkunde” - „Szkic wiedzy o monetach”,
s. 62 – Arnolda Luschina), tę redukcje przy wymianie monet rozciągać w czasie,
żeby nie była za mocno odczuwalna. W ten sposób naliczano w pierwszym
kwartale roku 12 fenigów za nowy szyling (12 fenigów), w drugim
kwartale 13 fenigów, w trzecim kwartale 14 fenigów, potem
15 fenigów i po upływie czwartego kwartału został stary fenig
odwołany i trzeba było oddać za jeden nowy szyling 16 strych fenigów.
Ten nowy szyling miał jednak znowu jedynie 12 fenigów czyli starą
wartość.
O materialnej korzyści, jaką przynosił seniorat władcy bijącemu monety, różnią
się poglądy badaczy. Ta korzyść mogła być bardzo zróżnicowana,
jako że też zależała od zręczności mincerza, po stopieniu danej ilości kruszcu
wybić możliwie wiele monet przy zachowaniu dozwolonej minimalnej wagi. Luschin
von Ebengreuth wspomina klasztor Melk (patrz jak wyżej s. 62), który
według swoich zapisków pewnego roku w efekcie wycofania monet tak
wiele stracił, że ta strata odpowiadała dziesiątej części monet, które
książę z całego ściągnął. To byłaby duża strata, czyli dla władcy bardzo
skromny zysk. Arcybiskup Wichmann z Magdeburga wyciągnął widocznie więcej
zysku, aczkolwiek też w Magdeburgu bito monety „al marco”, t.zn. jeden funt
fenigów (=20 szylingów, każdy po 12 fenigów) musiał
posiadać wage jednej marki.
Jeśli technicznie dobrze wykonane i z uwagi na tłoczenie też artystyczno-historycznie
wartościowe brakteaty wychodziły głównie z mennic Magdeburga, Halle,
Erfurtu, Halberstadtu, Goslaru jak też z mennic Fryderyka Barbarossy, Henryka
Lwa i wendzkiego księcia Jaksy z Kopanicy (Jaczo von Köpenick) i były
w obiegu do 14-tego wieku, to mniejsze brakteaty główni z dolnej Saksonii,
bito tam wszelako je aż do połowy 16-tego wieku.
Niezwykłość stanowią fenigi z norymberskiego obszaru monetarnego. Były mniejsze
niż środkowoniemieckie brakteaty posiadają obustronne tłoczenie, przy czym
tłoczenie jednej ze stron wykazuje z reguły dość mocne zniekształcenie. Łatwo
wpaść na pomysł, że być może chodzi o monety, które były uprzednio
w obiegu, które zostały bite powtórnie, i że rzekomy revers
monety przedstawia właściwie tylko skasowany uprzedni awers monety. Wielkie
skarb brakteatów znaleziony w Hersbrucku, który się znajduje
w muzeum pasterskim w Hersbrucku, zawiera wyłącznie takie monety, prawdopodobnie
z mennic w Norymberdze, Regensburgu, Donaueschingen i Ingolstadcie. To są
znakomicie wykonane wizerunki na monetach ale ich brzegi są widocznie wycięte
ręcznie, co przy grubszym materiale było trudniejszym niż w przypadku cieniej
wybitych brakteatów średnioniemieckich.
Także tzw. „fenigi miseczkowe” nalezą do brakteatów, nazwane tak zu
uwagi na miseczkowy kształt fenigów surowych i które występowały
głównie na zachodzie, w Reinlandzie, Dolnej Saksonii, Braunschweigu
i Lüneburgu. Tereny na który brakteaty właściwie występowały,
rozciągały się na północny-zachód aż do Wezery, na północy
do Morza Północnego i Bałtyku; rdzeń tworzyły, jako już powiedziano,
rejon Magdeburga, Turyngia, Harz, Marchia Brandenburska, Marchia Miśnieńska;
do niego dołączyły Górne Łużyce, Śląsk i dalej tereny na wschód
i południowy-wschód w Polsce i Czechach.
Następnym terenem rozpowszechnienia, który się – jak prof. Suhle podkreśla
w swojej już cytowanej książce o „Niemieckich monetach w średniowieczu” -
wyraźnie różnił w stylu bicia od terenu podanego wyżej, zaczynał się
na południe od Menu, obejmował Szwabię, Wirtembergię, rejon jeziora Bodeńskiego
z centrum w Konstancy i szwajcarskimi miastami Bazyleą, Brnem, Sankt Gallen
i innymi i rozciągał się według innych źródeł aż do Austrii, gdzie
w Wiedniu przeprowadzano regularną odnowę monet. - Tak że jest całkiem możliwe,
co pisze Corragioni w swojej ("Münzgeschichte der Schweiz" - „Historii
monet Szwajcarii”, Genf 1896): „Brakteaty były jedynym rodzajem pieniędzy,
które od 12-tego do 15-tego wieku były u nas w użyciu.”
Wydaje się, że w powszechnym mniemaniu historycznym o tej epoce mennictwa
wytworzył się dość niepodważalny pogląd: różnorodność i ciągłą wymianę
monet ocenia się negatywnie, mają one oznaczać całkowite zepsucie porządku
pieniądza, „beznadziejny mętlik”, jak na przykład Johannes Scherr się
wyraził w swoim dziele "Deutsche Kultur- und Sittengeschichte" - „Niemiecka
historia kultury i obyczaju” (patrz jak wyżej s. 246).
Taka ocen wydarzeń historycznych bazuje na przewartościowaniu uniformizacji,
równości, równomierności, jednolitości, zgodności, jedności
we wszystkich dziedzinach, które wyłoniło się dopiero w naszych
czasach, a która w średniowieczu nie było ani oczywiste ani
znane. Te cechy zewnętrzne w odniesieniu do sensu samej rzeczy nie przedstawiają
w żadnym przypadku decydujących wartości, i jest zarówno powierzchownie
jak też nierozsądnie wydawać wyrok na tej podstawie. W średniowieczu chodziło
o to, aby na przejrzystym terenie mieć porządek; i przejezdnemu, który
przybył w obce strony wystarczało, jeśli porządek na zewnątrz był podobnego
rodzaju, jeśli ten porządek bazował na tych samych zasadach i według nich
się odbywał.
Można poza tym stwierdzić, że średniowiecze czysto intuitywnie mądrzej
organizowało gospodarkę niż nasi badacze historii czasami są w stanie pojąć.
Musiało być mianowicie całkiem rozsądnym, mieszkańców w nowych kolonizowanych
wschodnich obszarach odzwyczaić od prymitywnego gromadzenia skarbu i wychować
ich we właściwym użytkowaniu pieniądza jako środka cyrkulacji. W tym celu
trzeba było zadawać trwale i stale powracające impulse, które
prze regularne wymianę starych pieniędzy rzeczywiście działały.
Na terenie bardziej rozwiniętej kultury zachodu, gdzie handel i rzemiosło,
sztuka i wiedza były już dalej rozwinięte, wystarczała bezspornie prosta
reguła „renovation monetarum”, która przewidywała jedynie wymianę
monet przy okazji zmianie władcy. Należy przy tym zauważyć, że i tutaj koronowane
głowy nie zawsze przestrzegały tej reguły. W Francji był to Filip Piękny
(1285-1314), który otworzył obfite źródło finansowe przez wielokrotną
wymianę monet.
Jako że na zachodzie rozchodziło się o bardziej rozwinięty system pieniężny
i o większą różnorodność srebrnych i złotych monet, ta wręcz samowola
w dziadzinie wymiany monet była odczuwana ogólnie jako coś szkodliwego.
Było też zbyt oczywistym, że władcom posiadającym prawo bicia monet chodziło
jedynie o zysk przez pogorszenie zawartości metalu, motyw, który
początkowo u brakteatów nie miał znaczenia.
Na ogół była wszelako zasada "Renovatio monetarum" dość surowo przestrzegana.
Jedynie z chwila zmiany władcy była wymiana monet dozwolona, w międzyczasie
była też dopuszczalna jeszcze przed każdą wyprawą krzyżową.
Z tego można rozpoznać, że pomiędzy zwyczajami rozwiniętego zachodu i gospodarką
brakteatów istniały jedynie pewne różnice w stopniowaniu. W
rzeczywistości obowiązywała i oddziaływała zasada "Renovatio monetarum" daleko
poza obszarem brakteatów. Tak n.p donosi Fritz Schwarz w swojej
pracy „Vorwärts zur festen Kaufkraft des Geldes” - „Naprzód,
do stałej siły nabywczej pieniądza”, że nawet w Anglii ściągano tego rodzaju
podatek od pieniądza (patrz jak wyżej s. 54).
Przy ocenie tych rzeczy nie należy więc ulec wrażeniu, że jest rzeczą prawie
beznadziejną, to bogactwo emisji monet i zróżnicowanie dokładnie i
czysto zaklasyfikować. Istotnym są jedynie niesamowite gospodarcze efekty,
które zostały osiągnięte przez wszędzie jednolicie przeprowadzaną
„stałą wymianę monet”. Gromadzenie pieniędzy i tworzenie skarbów stało
się w takich stosunkach niemożliwe i doprowadziło do ciągle zmieniającego
się i pulsującego popytu na produkty pracowitości fachowej.
Nikt nie byłby na tyle naiwny na szerokim obszarze średniowiecznym, aby zachowywać
czy zgoła umyślnie gromadzić ten pieniądz brakteacki albo inny pieniądz średniowieczny
dłużej niż byłoby to koniecznym, tę monetę wymienną podlegającą krótkoterminowej
wymianie, która jutro albo w parę tygodni przez biskupa albo innego
suwerena mogła być unieważniona i w zamian za nowy pieniądz wymieniona, po
odciągnięciu opłaty bicia pieniądza.
W tej to okoliczności, jeśli można tu mówić o ekonomicznych przyczynach,
leży logiczny rdzeń potężnej dynamiki z której poczęły się wszystkie
osiągnięcia epoki gotyku. W tym rozwoju leży konieczna przyczynowość procesu.
To rozpoczęte porządkiem monet Karola Wielkiego rozwiązywanie wczesnośredniowiecznego
gromadzenia skarbów, stopienie wspaniałości z kruszcu, dopływ szlachetnego
metalu z ponownie uruchomionego kopalnictwa srebra umożliwiło rozpoczęcie
sprzyjającego kulturze obrotu pieniężnego; i ta rozprzestrzeniająca
się od połowy 12-tego wieku wokół stała wymiana monet zapobiegała
przez ponad pełne trzy stulecia ponowne gromadzenie, koncentrację i zamrożenie
pieniądza!
Wszelka przedsiębiorczość kupiecka, sama pracowitość, wszelka rzemieślnicza
zręczność i pomysłowość, zapładniane wzajemnie, były w stanie samodzielnie
przez swe produkty i realne formy pracowitości rzemiosł tworzyć dobrobyt
i bogactwo. Tak też obowiązuje dla tych czasów, że zapobieżono tworzeniu
kapitału, jeżeli tylko kapitał miał być postaci monetarnej, bo pieniądz nadawał
się jedynie jako środek wymiany ale nie jako środek gromadzenia skarbu (patrz
L.v.Ebengreuth; "Allgemeine Münzkunde und Geldgeschichte des Mittelalters"
- "Ogólna wiedzo o monetach i historia pieniądza w średniowieczu",
1926). Natomiast kapitał w innej postaci rozwinął się tym wspanialej.
Wszelako każda rzecz ma dwie strony, bo "co dla jednego nieszczęście dla
innego rozkosz" (**)-, naturalnie trafia
się też narzekania z powodu tych okresowo powracających wymian pieniędzy.
Tak na przykład czeski kronikarz Kosmas z Pragi ocenia to rozwiązanie
jako "gorsze niż dżuma, bardziej niszczycielskie niż napad wrogów,
głód i inne plagi", jako że w jego rozumieniu gromadzenie skarbu w
postaci monet było ważniejsze niż cyrkulacja pieniądza, która napędza
tworzenie wartości.
(*) jeśli rozumieć przez brakteaty
numizmatycznie jedynie jednostronnie tłoczone monety, to nie są one naturalnie
wynalazkiem arcybiskupa Wichmanna. Wszelako Wichmann wprowadził półroczny
cykl odnawiania monet. To potwierdza też magdeburska kronika miasta „Schöppenchronik”:
"He leit ok erst twie in dem jare penninge slan, des vore nue was:
men sloh to voren penninge to eines Bischops live." Według tego przypada
zasługa wymiany monet w Magdeburgu osobiście arcybiskupowi Wichmannowi, bo
przed nim nie było to znane. (patrz A. Suhle: "Das Münszwesen Magedeburgs"
- "System monetarny Magdeburga", s. 4)
(**) wyjaśnienie tłumacza: w oryginale:
dem "einen sin Uhl" dem "andern
sin Nachtigall" ist; co dla jednego sowa, dla drugiego słowik, sowa przynosi
nieszczęście, słowik przeciwnie.
ROZKWIT GOSPODARCZY W ŚREDNIOWIECZU
Aczkolwiek gospodarka w późniejszym średniowieczu znała obok hodowli
i rolnictwa jedynie rzemieślniczą produkcję towarów, mamy słuszną
podstawę mówić o rozkwicie gospodarczym trwającym wiele wieków,
w porównaniu ze średniowieczem są koniunktury w nowszych czasach -
jeśli uwzględnić ich trwanie i stabilność - dosyć żałosne.
...
(o fiskalnym przygotowaniu drugiej Wojny Światowej)
...
Zawsze jeszcze obowiązuje, co John Locke kiedyś wyjaśnił: "Są tylko dwie
drogi... zdobycz albo handel." Ale teraz, gdzie handel zawiódł, gdzie
wszystkie wysiłki o zwiększenie światowej wymiany wytwórczości gospodarczej
są bezowocne, teraz przychodzi człowiek, który nie opowiada więcej
o handlu, wszelako jednak o "zdobyczy" - Nie chodzi mu wcale o zdobycz złota
- aby je uważać za potrzebne, trzeba być przekonania, że potrzeba złota,
aby zaopatrzyć się w chleb i surowce i żeby zapewnić obieg produktów
gospodarki narodowej -, jemu rozchodzi się tylko o zdobycie terenów,
chleba i surowców. I ten nasz człowiek znajduje posłuch i formuje
swoje armie - i tworzy historię. Historycy będą potem zdania, że ten człowiek
Adolf Hitler to wszystko spowodował, co spadło na świat z jego pojawieniem
się. Ale także i w tym rozdziale historii odgrywał pieniądz swoją rolę. I
odgrywa ją nadal. I my nie zauważamy tego.
Oswald Spengler stawia gdzieś w swoim dziele "Zmierzch Zachodu" pytanie:
"Czy wolno przyjąć jakiś zespół faktów socjalnej, religijnej,
fizjologicznej, etycznej natury za przyczynę jakiegoś innego zespołu?" -
My sądzimy, że to jest dozwolone - gdyż zaprzeczenie prowadzi prosto do nihilizmu.
Poza tym coś takiego będzie musiało nastąpić z zastrzeżeniem potwierdzenia
przez dalsze doświadczenie. Jeżeli poza tym nadal po tych samych przyczynach
oczekiwane zdarzenia następują, nie ma żadnych podstaw, aby wątpić w związki
przyczynowe tych zdarzeń.
W tych naszych rozważaniach zwróciliśmy najpierw naszą Uwagę na powiązania
pomiędzy systemem pieniężnym i rozwojem kultury. My nie chcemy systemu pieniężnego
uważać zbyt surowo za jedyną "przyczynę" rozkwitu i zmierzchu kultur,
wszelako jednak jako w końcu współdecydujący warunek wstępny. W tym
wewnętrznym splątaniu całości ma także rozwój systemu pieniężnego
swoje warunki wstępne, znowu nie jedną jedyną przyczynę, ale cały ich pęk.
Niedawno przeprowadził wydział socjologiczny harvardzkiego uniwersytetu badanie
historyczne, jaka epoka ludzkości mogła być najbardziej harmoniczna i najszczęśliwsza.
To badanie przyniosło wynik: że wczesne średniowiecze, 13-ty wiek, czas gotyku!
- I to badanie ustala nie tylko fakty, tylko analizuje z naukową rzetelnością
związki przyczynowe i dochodzi też w odniesieniu do tego pytania do wniosku,
że rozkwit gospodarczy średniowiecza został osiągnięty przez ten jedyny
w swoim rodzaju porządek monetarny, przez "Renovatio Monetarum".
Jest rzeczą bezsporną, że w przypadku pobieżnego przeglądu historii i
historii gospodarki, nasuwa się pytanie, czy jest w ogóle coś niezwykłego
i godnego uznania w tym, że był w średniowieczu pewien okres rozkwitu gospodarczego.
Po pierwsze, można by tak argumentować, nie było wtedy tyle ludności, i po
drugie nie było wtedy produkcji przemysłowej z siłą maszynową i motorami.
Takie spojrzenie nie trafia wszakże rdzenia sprawy. Rozkwit gospodarczy i
dobrobyt ludu nie zależą w żadnym przypadku od mniejszej ilości ludności
i niedorozwoju techniki.
12 wieków wcześniej jak nasza koniunktura średniowieczna była liczby
ludności w sumie daleko mniejsza i technika jeszcze mniej rozwinięta,; i
pomimo tego musiał starożytny Rzym za Cezara i cesarza Augusta 320
000 proletariuszy zaopatrzyć w żywność i ucieszyć grami, żeby nie powstały
jakieś zamieszki.
Jeśli zajmowanie się historią ma jakichś sens, to bez wątpienia ten: uczyć
się z historii, z pozytywnych i negatywnych doświadczeń w przeszłości ciągnąć
wnioski dla naszego własnego postępowania. Z perspektywy wieków stanie
się coś, co w rzeczywistości przedtem miało znaczenie, czymś nieważnym; z
kolei coś innego z kolei w przeobrażeniu albo ściemnieniu, które
uprzednio było mu obce. Nie ulegajmy złudzeniom: ziemia jeszcze nigdy nie
była rajem, ludzkość zawsze grzeszyła w niedostatkach i namiętnościach,
w szaleństwie i fanatyzmie przeciwko sensowi swego istnienia.- i zawsze osiągnęła
rzeczy wspaniałe w wielkości i zdolności do zachwytu, w sile wiary i szlachetności!
-
My możemy więc wybiórczo otworzyć w księdze historii taką albo inną
stronę, możemy wyciągnąć rzeczy pozytywne albo negatywne i możemy z tego
czy innego wyniku wyciągać wnioski. Lepiej jest za to rzeczy o jasnych- i
ciemnych stronach rozpatrzyć, albowiem dopiero to daje w końcu obraz prawdziwej
rzeczywistości. Patrzyć na rzeczywistość taką, jaka ona jest, albo jaką była,
to dopiero daje podstawę solidnych poglądów.
Załóżmy więc, że nasze tu powstałe poglądy są poprawne jedynie w grubych
konturach, załóżmy, funkcje pieniądza są w rzeczywistości niezbędnym
warunkiem podstawowym dla rozwoju kultur, na tyle podstawowym, że zarówno
rozkwit jak rozpad od niego uzależnione, jeśli tak, to objawiły nam się zależności,
które mają znaczeni nie talko dla rozważań historycznych. Że na podstawie
tych odkryć, rozważając dalej ich praktyczną konsekwencję - musielibyśmy
dobrnąć do nowoczesnej wersji "Renovatio monetarum", czego nie ma potrzeby
tu dalej rozważać; to jest zadanie ekonomistów i nawiasem mówiąc
ta koncepcja ma już dzisiaj swoją historię.-
Dalszą lekcją, którą możemy uzyskać z tego przeglądu historii, dotyczy
stosunku jednostki do społeczeństwa. Kiedy się współczesność niezwykle
głęboko wborowała w to obłędne mniemanie, że każda przemian, odnowienie i
poprawa we wzajemnych stosunkach międzyludzkich wymaga poprzedzającego przygotowania
politycznej woli - która z kolei zostaje zablokowana albo zniekształcona
przechodzi tę barierę w efekcie różnorodności poglądów, zamiarów
i interesów - brał człowiek swoje sprawy wcześniej we własne ręce
z oczywistą naturalnością w warunkach istniejącego stanu rzeczy. To swobodny
związek podróżujących kupców i ich własny talent organizacyjny
- a nie apele do jednostek władzy, aby wydały odpowiednie reguły ! - doprowadził
Hanze do wielkości i światowego znaczenia. Jeszcze dzisiaj byłoby bez wątpienie
dużo łatwiej wyzwolić się z niektórych ślepych uliczek naszych problemów
socjalnych, gdyby społeczność, zamiast zgłaszać do ogółu bezowocne
żądania, sama z odrobiną zaufania w siebie i o własnych siłach albo w ramach
dobrowolnej wspólnoty wzięła je we własne ręce i rozwiązała w swoim
zakresie. To nie byłoby chyba nawet na tyle trudne, jak pewnie było w 13-tym
wieku.-
Chcemy naturalnie w końcu także tę świadomość zachować, że realna kultura
ma swoje duchowe korzenie. Uzdrowienie socjalne będzie należało do przyszłej
kultury, bez niego nie ma żadnej kultury. Ale pomimo tego nie powinny rzeczy
materialne stać na pierwszym planie i stanowić o wszystkim. Sprawy wyżywienia,
odzieży, mieszkania, gospodarki, pieniądza, techniki, sztuki i.t.d. są bezspornie
ważnymi, ale nie są jedynymi i nie powinniśmy nadać im zbyt wielkiej wartości
i przyporządkować żadnego z tych elementów bez uwzględniania całości.
To właściwe odniesienie do całości prowadzi w szczególności
z prawie naturalną logiką do poprawnych odpowiedzi na pytania szczegółowe.
Człowiek Gotyku, który żył w takim całościowym porządku, doświadczał
dosłownie, że jakby mu "wszystko inne zostało dodane" (*).
Wszelako tam gdzie są wymagane wyjaśnianie i przemiany, tam potrzebny jest
czas rozwagi i dojrzewania, tam nie ma gwałtownych zwrotów, które
stosunki nieoczekiwanie zmieniają. Coś prawdziwego i ważnego w przyszłych
warunkach może jedynie rosnąć organicznym prawem stawania się i się rozprzestrzeniać;
z tego punku widzenia nie różni się nasz czas od czasu naszych przodków.
I jeśli udałoby się dzisiaj żyjącym i działającym jeszcze jakieś wysepki porządku
utworzyć w tym całym zamieszaniu naszej egzystencji, osiągnęliby już dosyć.
Zrastanie elementów w pewną całość dokonuje się samodzielnie, jeśli
duch jednoczący stanowi i prowadzi to nowo powstające.
(*) w oryginale cytat: "alles andere hinzugegeben
wurde", źródło nieznane (uwaga tłumacza).
Buchenau, Prof. Dr. Heinrich: Grundriß der Münzkunde, B. G. Teubner,
Leipzig-Berlin 1920.
Damaschke, Adolf: Geschichte der Nationalökonomie.Gustav Fischer, Jena
1909.
Dehio, Georg: Das Straßburger Münster. R. Piper & Co., München
1922.
Deri, Max: Die Stilarten. Deutsches Verlagshaus Bong & Co., Berlin-Leipzig
1933.
Ebengreuth, Luschin v.: Allgemeine Münzkunde und Geldgeschichte des
Mittelalters. 1926
Ebengreuth, Luschin v.: Grundriß der Münzkunde. Verlag Teubner,
Leipzig-Berlin 1918.
Eisler, Robert: Das Geld - seine geschichtliche Entstehung und gesellschaftliche
Bedeutung. Verlag der Diatypie GmbH., München 1924.
Endres, Franz Carl: Das Erbe unserer Ahnen. Stuttgarter Verlags-Institut,
Stuttgart 1931.
Fack, Dr. Hugo: The Gotik; Free Economy Publishing, San Antonio, Texas USA.
Farbenfenster großer Kathedralen. Iris-Verlag, Laupen (Bern).
Federau, Dr. Fritz: Die deutsche Geldwirtschaft. Walter de Gruyter &
Co., Berlin 1949,
Freytag, Gustav: Bilder aus deutscher Vergangenheit.Verlag Th. Knaur Nachf.
Berlin 1927.
Fuchs, Eduard: Illustrierte Sittengeschichte. Verlag Albert Langen, München
1909.
Gaettens, Richard: Inflationen - Das Drama der
Geldentwertungen vom Altertum bis zur Gegenwart.
Richard Pflaum Verlag, München 1955.
Gesell, Silvio: Die Natürliche Wirtschafts-Ordnung. Rudolf Zitzmann
Verlag, Lauf 1949.
Gramberg, W. u. G. Hatz: Das Buch vom Geld. Urbes-Verlag Hamburg,1957.
Hauser, Arnold: Sozialgeschichte der mittelalterlichen Kunst. Rowohlt, Hamburg
1957.
Helfferich, Carl: Das Geld. Verlag G. H. Hirschfeld, Leipzig 1923.
Hering, Ernst: Die deutsche Hanse. Wilh. Goldmann Verlag, Leipzig 1942.
Hirmer, Max: Die schönsten Griechenmünzen Siziliens. Insel-Bücherei
Nr. 559,
Hölscher, Georg: Das Buch vom Rhein. Verlag Hoursch & Bechstedt,
Köln 1924.
Jantzen, Hans: Kunst der Gotik. Rowohlt, Hamburg 1957.
Knaurs Kostümbuch in Farben. Droemersche Verlagsanstalt, Th. Knaur,
München,1956.
Kulischer: Allgemeine Wirtschaftsgeschichte des Mittelalters und der Neuen
Zeit. München 1928.
Lang, Johannes: Welt, Mensch und Gott. Weltbild-Verlag, Frankfurt a. M.
Lange, Kurt: Charaktertöpfe der Weltgeschichte - Münzbildnisse
aus zwei Jahrtausenden; R. Piper & Co., München 1949.
Marx, Karl: Das Kapital. Verlag J. H. W. Dietz Nachf. Berlin 1947.
Menzner-Flocken: Kaufkraft und Zeitgeschehen. Verlag Franz Arbogast, Otterbach
1958.
Morus: Eine Weltgeschichte der Sexualität. Rowohlt, Hamburg 1956,
Mühlfenzl, Rudolf: Interview mit dem Gelde. Merkator-Verlag, München
1958.
Müller-Lyer: Phasen der Kultur. Albert Langen Verlag. München 1920.
Rachel, Hugo: Kulturen, Völker und Staaten. Sieben-Stäbe-Verlag.
Berlin 1931.
Rörig, Fritz: Vom Werden der Hanse. Köhler & Amelang, Leipzig
1940.
Rörig, Fritz: Mittelalterliche Weltwirtschaft. G. Fischer, Jena 1933.
Ruhland, Gustav: System der politischen Ökonomie. Goslar 1941.
Scherer, Dr. Theol. E. G.: Die Straßburger Bischöfe im Investiturstreit.
Verlag Joh. Tinner, Bonn 1923.
Scherr, Johannes: Deutsche Kultur- und Sittengeschichte. Hesse & Becker,
Leipzig 1938.
Schuster, E.: Die deutsche Mark von 1914-1924. Philatelistischer Verlag,
Nürnberg.
Schwarz, Fritz: Segen und Fluch des Geldes in der Geschichte der Völker.
Pestalozzi-Fellenberghaus 1932.
Stein, Dr. Werner: Kleiner Kulturfahrplan. Verlag Walter Kahnert, Berlin
1950.
Stöckel, Dr. Hermann: Geschichte des Mittelalters und der Neuzeit. Carl
Koch-Verlag, Nürnberg 1925.
Suhle, Arthur: Das Münzwesen Magdeburgs unter Erzbischof
Wichmann 1152-1192. Magdeburg 1950.
Suhle, Arthur: Die Deutschen Münzen des Mittelalters.
Verlag der Kunstwissenschaft, Berlin.
Weil, Alexander: Der Bauernkrieg. Gustav Kiepenheuer, Weimar 1947.
Zischka, Anton: Wissenschaft bricht Monopole. Wilhelm Goldmann Verlag, Leipzig
1938.
Uwaga tłumacza:
Wiedza o pieniądzu i jego historii jest
w Polsce szczególnie uboga i nie bez przyczyny. Jeśli zapytać google
o "książki o pieniądzach", to dostarcza "Świetoszka"
Moliera.
Ta niewiedza, widocznie celowa, uniemożliwia
Polakom właściwie ocenić procesy w zderzeniu ich gospodarki z barbarzyństwem
aktualnego systemu pieniądza. Żeby tę lukę wypełnić, dokonano tłumaczenia
książeczki Walkera, której próbę, zawierającą niektóre
nieznane aspekty, prezentuje sie na tej stronie. Jak otrzymac pełne
tłumaczenie ?
dodano 12.12.2011